26 czerwca 2025

"... a ze Stawów jakoś sobie dojadą"

Czerwiec to czas zbliżających się wakacji szkolnych i przedszkolnych. Dla rodziców maluchów od lat podjęcie zajęć w publicznym przedszkolu w kolejnym roku wymaga przejścia corocznego naboru. Naboru, który czasem ma zaskakujący finał. Na przykład nowe przedszkole na Starych Stawach nie przyjmie najmłodszych przedszkolaków.

Od zeszłego roku na osiedlu "Stare Stawy" istnieje zespół żłobkowo-przedszkolny przy ul. Ceglanej. Formanie są to dwie oddzielne placówki: Miejski Żłobek nr 2 i Miejskie Przedszkole nr 1. Oddano je do użytku kosztem blisko 20 milionów złotych po wielu latach zmagań związanych z inwestycją a na końcu polityczną awanturą o finansowanie budowy. Zgodnie z planami miało być 96 miejsc w żłobku oraz 100 miejsc w przedszkolu. Lokalizacje nowej placówki uzasadniano szybkim tempem rozwoju osiedla "Stare Stawy", dużą ilością młodych rodzin i w związku z tym potrzebami wychowawczymi. Do tej pory mieszkańcy osiedla byli skazani na korzystanie z odległych placówek miejskich lub z dużo droższej oferty komercyjnej dostępnej na miejscu. Budowa infrastruktury społecznej pozwalała przypuszczać, że dzielnica w końcu przestaje być traktowana jako drugorzędna na tle innych w naszym mieście.

W zeszłym roku doszło do pierwszych zgrzytów, co ciekawe jeszcze przed otwarciem placówki. W czasie tradycyjnego wiosennego naboru nie można było zapisać dziecka do nowej placówki. Co więcej urząd nie był w stanie na przykład jasno zakomunikować rodzicom, czy dostanie się do jednego ze "starych" przedszkoli przekreśla możliwość ubiegania się o dostanie się do nowej placówki w czasie dodatkowego naboru w późniejszym czasie czy też nie. Ostatecznie wielu rodziców nie zdecydowało się na aplikowanie do nowego przedszkola. Ze stu miejsc zdecydowano się na obsadzenie w pierwszym roku szkolnym ledwie 66, co dało trzy grupy z planowanych czterech, w tym zerówka. W tym roku od jakiegoś czasu otrzymywałem sygnały od różnych osób z osiedla, że w tym roku do najmłodszej grupy dla wieku trzech lat... nie będzie naboru. Chodzi dokładniej o rocznik, który jest pierwszy po zakończeniu żłobka. Mam na swojej skrzynce wiele wiadomości od rozżalonych osób, które liczyły na łatwiejszy dostęp do przedszkoli.

Pytani przeze mnie i innych rodziców urzędnicy potwierdzili, że to prawda. Jedna z mam na piśmie otrzymała informację, że takiego naboru w tej placówce nie ma w tym roku ze względu na dużą liczbę dzieci, które kontynuują uczęszczanie do tego przedszkola. Mnie odpisano, że nabór jest przewidziany dla 8 osób z dwóch najstarszych grup, z czego miało ostatecznie skorzystać troje dzieci. A co z zerówką? Też kontynuuje naukę w przyszłym roku? Co więcej dowiedzieliśmy się, że jedną z sal "przedszkolnych" przekazano na cele "żłobka", dzięki czemu zwiększono ilość miejsc w żłobku do 114, oficjalnie zmniejszając ilość w przedszkolu do 75 z planowanych 100. Uzasadniano to tym, że zakup wyposażenia spowodował zmniejszenie powierzchni przeznaczonej dla zabaw dzieci ze żłobka. Sprawę ogólnie bagatelizowano, że miejsc w żłobku rzekomo brakuje (dane tego nie potwierdzają), do przedszkoli nie ma rejonizacji no i przecież „jakoś rodzice z tych Stawów sobie dojadą”. Jest to lekceważące dla mieszkańców osiedla, zwłaszcza gdy decydenci mieszkają gdzie indziej i mają wszystko pod nosem. Bo oczywiście, kto może to sobie dojedzie. A kto nie może, to pojedzie autobusem MZK, co może skutkować nawet dwugodzinną wyprawą o przypadkowych godzinach odjazdu autobusów. A jak nie, to wykupi sobie miejsce w prywatnym przedszkolu. Uczciwiej byłoby na osiedlach obfitujących w przedszkola  przenieść jeden oddział właśnie do nowej placówki. Przestrzenne rozmieszczenie placówek powinno być równomierne i powinniśmy unikać sytuacji, gdzie w jednym miejscu mamy kilka przedszkoli w promieniu kilku minut spacerem, a reszta miasta "jakoś sobie dojeżdża". Liczne mamy liczą, że sytuacja jest tymczasowa i w kolejnych latach przedszkole będzie działać na rzecz potrzeb mieszkańców. Tym bardziej, że ciągle powstają nowe bloki OTBS i innych podmiotów. Chętnych nie zabraknie.

Jest to też ciekawy przypadek, gdzie pachnący jeszcze farbą obiekt jest już ograniczany z powodów błędnego projektu pomieszczeń oraz przestrzelonych potrzeb. Nie da się przecież nie zauważyć, że do naszego miasta dotarł problem demograficzny. Jeszcze niedawno rocznie rodziło się blisko 400 dzieci, w ostatnich było już mniej niż 200. A to oznacza, że żłobki i przedszkola, a potem za kilka lat szkoły będą mieć duży niedobór dzieci. Czy nasze władze miasta i powiatu są na to przygotowane? Co do samego przedszkola i żłobka sprawa bije w prestiż miasta. Nowy obiekt jest częściowo wygaszany bez ceregieli, mimo że właśnie ten obiekt miał być jednym z powodów do osiedlania się tutaj rodzin. Wiele wysiłku zostało zostało włożone w taką promocję. Po drugie są podejmowane inne działania utrudniające współżycie rodzin z dziećmi. Place zabaw nie są konserwowane, wnioski o nowe blokowane. Czy tak to ma wyglądać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz