05 czerwca 2022

Niechciana pamięć po KL Monowitz?

14 czerwca odbędą się obchody 82. rocznicy rozpoczęcia działalności obozu KL Auschwitz, który z biegiem lat wojny stał się największą fabryką śmierci prowadzoną przez niemieckich nazistów.

Obóz z niewielkiego kompleksu niewyróżniającego się początkowo na tle reszty podobnych w III Rzeszy z czasem stał się wielką siecią mniejszych i większych podobozów. Jednym z nich był KL Monowitz założony w ówczesnej wiosce Monowice w celu bardziej efektywnego wykorzystania pracy więźniów KL Auschwitz do budowy fabryki IG Farben. Po wojnie zdecydowana większość zabudowań i infrastruktury obozu została rozebrana. W obozie więziono wielu znanych po wojnie pisarzy, jak Jean AméryPrimo LeviElie Wiesel.  Według informacji zawartych na tablicach pamiątkowych obóz pochłonął około 30 000 ofiar.

W latach sześćdziesiątych powstał pomnik ofiar obozu w Monowicach, które od 1954 roku są w granicach miasta Oświęcim. Znajduje się przy ulicy Chemików niedaleko przychodni. Raz na jakiś czas odbywają się skromne uroczystości złożenia kwiatów. Najczęściej jest to delegacja władz miasta. 


Sam pomnik jest mocno nadgryziony zębem czasu. Nie widać też, by komuś ostatnio zależało nad renowacją obiektu, odnowieniem tablic (są słabo czytelne) jak i otoczenia. Wykoszona trawa leży i czeka aż zgnije. Brak oświetlenia czy iluminacji. Od ulicy Chemików jest dojście po chodniku z rozpadających się płyt chodnikowych. Budowa obwodnicy w kierunku Wisły nie została wykorzystana do wybudowania jakiegoś choćby mini parkingu tak by pielgrzymi mogli zatrzymać się choćby na moment przy pomniku.

Dlaczego o tym piszę? Co jakiś czas szuka się jakiegoś sposobu, by choć część osób z tłumu odwiedzającego kompleks muzealny trafiło "do miasta". Większość z tych ludzi jest tu, bo interesuje się historią z czasów istnienia obozu czy to ze względów rodzinnych czy innych. Część trafi w taki czy inny sposób na teren byłego KL Monowitz i raczej się rozczaruje tym, co zastaną. Inni mogą zostać na chwilę w mieście zachęceni jakimś namacalnym przedmiotem związanym z konkretną historią. Takim jak na przykład most kolejowy związany z ucieczką rotmistrza Witolda Pileckiego. Aby to się stało trzeba zadbać o to, co można. Zerwać z polityką udawania, że poza drutami nie ma pamiątek. Nie mam złudzeń, że wizyta przy ulicy Chemików przełoży się na jakieś profity ekonomiczne, ale zrobienie całej sieci takich miejsc-pamiątek do których łatwo dojechać i łatwo je odnaleźć, a do tego są w stanie akceptowalnym dla zwiedzającego, może się przełożyć na chęć zwiedzenia czegoś jeszcze w mieście.

Maciej Klima


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz